Pozdrawiam i zapraszam na Candy!
czerwca 17, 2015
Smażone kwiaty czarnego bzu
Ostatnio jestem często spóźniona, no przecież za parę dni już nie będzie tych pięknych kwiatowych baldachimów! Ale mam nadzieję, że jeszcze zdążycie wybrać się na wycieczkę za miasto i na kolacje zrobicie naleśniki..z kwiatów czarnego bzu. Wystarczy nam zwykłe ciasto naleśnikowe i olej. Twardych łodyżek nie jemy!
Jadłam w ubiegłym roku ale podobnie jak sok z bzu, kwiaty również mnie nie zachwyciły. Popieram za to inicjatywę żeby wciąż próbować czegoś nowego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania
Słyszałam o tym,ale jeszcze nie jadłam. Muszę spróbować,pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach czarnego bzu, ale jeść ich jeszcze nie próbowałam. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPięknie i smacznie się prezentują.
OdpowiedzUsuńU mnie na podwórku przed domem rośnie ale jakoś nie mam odwagi na zjedzenie kwiatów:)))
OdpowiedzUsuńooo pierwsze widzę pierwsze słyszę ;)
OdpowiedzUsuńaż jestem ciekawa jak smakuje smażony czarny bez
niestety kiedyś było go pełno teraz jakieś pustki nastały.
Pozdrawiam ciepło
Ja też pierwszy raz się spotkałam z bzem w cieście :)) Ale może być smaczne - trzeba będzie spróbować!
OdpowiedzUsuńto rok wyjątkowego urodzaju, jeśli chodzi o czarny bez- już dawno nie widziałam tak obficie kwitnących krzewów:) Odkąd mam zakaz spożywania jajek, to naleśników najbardziej mi brakuje, ale pamiętam ten smak- choć smażyłam po prostu wrzucając drobne kwiatuszki do ciasta:)
OdpowiedzUsuńO tak! Moja mama często smażyła kwiaty bzu właśnie w ten sposób. Uwielbiałam to, sama nigdy nie robiłam, ale po przeczytaniu twojego posta chyba zrobię. Wiem że są bardzo zdrowe :))
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie miałam okazji spróbować... Zaskakujące danie :)
OdpowiedzUsuń