...a właściwie to pierwsze większe wprawki do makram. Zajęłam się tym niedawno, w ramach odskoczni od codziennych zajęć. Muszę przyznać, że ręczne zaplatanie sznurkowych wzorów jest niesamowicie odstresowujące. I jasne, nie są jeszcze idealne. Trochę krzywe. Z trochę źle obliczonymi długościami sznurków. Ale moje własne, ręcznie wyplatane. Satysfakcji z ręcznie wykonanej ozdoby nic nie przebije.
Jak dla mnie makramy najlepiej prezentują się na dworze. Pierwsza próba wylądowała właśnie w ogrodzie. Na razie kołysze się samotnie na wietrze, ale wkrótce otrzyma nowe sznurkowe towarzystwo. Robię je na znalezionych gałęziach, tylko lekko oszlifowanych. Wtedy jeszcze bardziej wpasowują się w otaczającą je naturę.
Druga makrama,o nieco innym wyglądzie, powędrowała do mojej siostry. W otoczeniu jej dodatków przywodzi bardziej na myśl klimat lat 70. W końcu ta dekada to czas triumfu makram, prawda?
*
Wiola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję :))